Kupujesz zabawki - nie daj się nabierać!
środa, marca 09, 2016
Twoje dziecko ma mnóstwo zabawek, półki uginają się pod ciężarem kolorowych edukacyjnych (bądź nie) przedmiotów, a Ty patrzysz na to i myślisz Moje dziecko nie ma się czym bawić!!!. Warto się zatem zastanowić jak wybierać zabawki aby nasze, (bądź obdarowywane przez nas) dzieci chciały się nimi bawić.
Jak zatem mądrze wydawać pieniądze na przedmioty, które będą cieszyć nasze Maluchy (i Nas - w końcu to My rodzice pokazujemy jak się bawić) godzinami zabawy? Trzeba wybrać z rozwagą i kierować się rozsądkiem. Moja podstawowa zasada brzmi: weź, obejrzyj, dotknij, wyobraź i zdecyduj.
Jako marketingowiec nie mogę nie wspomnieć o sztuczkach stosowanych przez firmy wprowadzające do obrotu zabawki. Pewnie zauważyliście, że niemal każda zabawka ma na opakowaniu dodany przymiotnik EDUKACYJNA. Biorąc do ręki taką zabawkę zastanawiam się co w niej edukacyjnego? Czego tak właściwie może nauczyć Malucha? Nie każda zabawka musi spełniać stricte taką funkcję. Po co niemowlakowi zabawka wyśpiewująca kolejne litery alfabetu albo liczebniki? Z drugiej jednak strony można stwierdzić, że każda zabawka jest edukacyjna, w końcu uczy dziecko zabawy, stymuluje dotyk, pokazuje prawidłowości (piłka się turla, samochód popchnięty jedzie). Producenci próbują w jedną małą zabawkę wepchnąć kilka niezbędnych funkcji, a to rozprasza dziecko i odciąga od podstawowego zastosowania danego przedmiotu.
Często zabawki są też INTERAKTYWNE (na całe szczęście coraz rzadziej). To nie tak, że jestem fanatycznym przeciwnikiem takich dziwadeł, ale dlaczego te zabawki muszą być głośne, jakby miał się nimi bawić człowiek z niedosłuchem? Ponadto upakowanie pierdyliarda migających światełek i wyskakujących "obcych", sprawia, że mam ochotę taką zabawką cisnąć w kąt. Prawda jest taka, że małe dzieci nie potrzebują takich doznań. Żyjemy w świecie, w którym dzieci są przestymulowane dźwiękiem i światłem, takie zabawki mogą je drażnić i niepotrzebnie pobudzać. Zabawki interaktywne uczą, że pożądany efekt można osiągnąć po wciśnięciu migoczącego guzika i nie wymaga to zaangażowania. Zresztą dzieci uczą się najlepiej od dorosłych, a pierwszą ważną nauką jest właśnie interakcja. Już noworodek kuma, że jak jest głodny i płacze to dostaje mleko.
Kolejna grupa często naciąganych określeń to zabawki KREATYWNE. Powinny to być zabawki, które dziecko wykorzystuje zgodnie z własnym pomysłem, szuka zastosowań dla używanych przedmiotów. Dziś to standard, że zabawki muszą być kreatywne, choć w wielu z nich trudno dopatrzyć się takiej funkcji. Właściwie kreatywność naszych dzieci zabijamy My rodzice i to w zarodku. Dziecko rzuca łyżką, mówimy że nie wolno bo nie do tego służy, a dla dziecka to fantastyczny przedmiot do ćwiczenia rzutów, obserwowania toru lotu. Dziecko dostaje nową zabawkę a My mówimy im jak mają się nią bawić, do czego służy, a można by dać zabawkę i obserwować, jakie dziecko same znajdzie dla niej zastosowanie, w jaki sposób się nią bawi. Nie potrzebne są do tego sztucznie kreatywne (i drogie) zabawki.
Nie chcę tutaj powiedzieć, że wszystkie zabawki są złe i bezwartościowe. Chodzi mi raczej o to, że producenci chcąc więcej sprzedać naciągają funkcje zabawek używając pożądanych (przez kupujących) określeń bez uzasadnienia. Warto więc wybierając coś czym chcemy obdarować dziecko zastanowić się, jakie rzeczywiście funkcje ten przedmiot spełnia. Wczytać się co pisze producent i zastanowić, które z wymienionych na opakowaniu przymiotników to tylko puste określenia użyte dla przykucia uwagi i sztucznego podniesienia ceny.
Warto również zaznaczyć, że producenci wydłużają czas, w którym dziecko będzie korzystać z zakupionej zabawki. Na opakowaniu mamy informację, że to wspaniały zakup na lata, że rośnie wraz z dzieckiem i będzie ewoluować przez co jest odpowiedni dla dzieci od 3 miesiąca do 5 lat. U nas żadna zabawka nie interesuje dzieci tak długo. W tym przedziale wiekowym bardzo szybko rozwijają się umiejętności dziecka i trudno taką zabawkę zaprojektować. W przypadku starszych dzieci owszem jest to możliwe, ale zawsze trzeba dokładnie się przyjrzeć i realnie ocenić czy to nie jest naciągana granica wieku.
Czym zatem kierować się przy wyborze zabawek dla dzieci, aby nie popaść w pułapkę reklamy? Mam swoje sposoby i chętnie je zdradzę... wkrótce.
A czy Wy macie sposoby na wybór wartościowych zabawek, czy raczej kupujecie to co podoba się dziecku w myśl, że najwyżej się wyrzuci?
Często zabawki są też INTERAKTYWNE (na całe szczęście coraz rzadziej). To nie tak, że jestem fanatycznym przeciwnikiem takich dziwadeł, ale dlaczego te zabawki muszą być głośne, jakby miał się nimi bawić człowiek z niedosłuchem? Ponadto upakowanie pierdyliarda migających światełek i wyskakujących "obcych", sprawia, że mam ochotę taką zabawką cisnąć w kąt. Prawda jest taka, że małe dzieci nie potrzebują takich doznań. Żyjemy w świecie, w którym dzieci są przestymulowane dźwiękiem i światłem, takie zabawki mogą je drażnić i niepotrzebnie pobudzać. Zabawki interaktywne uczą, że pożądany efekt można osiągnąć po wciśnięciu migoczącego guzika i nie wymaga to zaangażowania. Zresztą dzieci uczą się najlepiej od dorosłych, a pierwszą ważną nauką jest właśnie interakcja. Już noworodek kuma, że jak jest głodny i płacze to dostaje mleko.
Kolejna grupa często naciąganych określeń to zabawki KREATYWNE. Powinny to być zabawki, które dziecko wykorzystuje zgodnie z własnym pomysłem, szuka zastosowań dla używanych przedmiotów. Dziś to standard, że zabawki muszą być kreatywne, choć w wielu z nich trudno dopatrzyć się takiej funkcji. Właściwie kreatywność naszych dzieci zabijamy My rodzice i to w zarodku. Dziecko rzuca łyżką, mówimy że nie wolno bo nie do tego służy, a dla dziecka to fantastyczny przedmiot do ćwiczenia rzutów, obserwowania toru lotu. Dziecko dostaje nową zabawkę a My mówimy im jak mają się nią bawić, do czego służy, a można by dać zabawkę i obserwować, jakie dziecko same znajdzie dla niej zastosowanie, w jaki sposób się nią bawi. Nie potrzebne są do tego sztucznie kreatywne (i drogie) zabawki.
Nie chcę tutaj powiedzieć, że wszystkie zabawki są złe i bezwartościowe. Chodzi mi raczej o to, że producenci chcąc więcej sprzedać naciągają funkcje zabawek używając pożądanych (przez kupujących) określeń bez uzasadnienia. Warto więc wybierając coś czym chcemy obdarować dziecko zastanowić się, jakie rzeczywiście funkcje ten przedmiot spełnia. Wczytać się co pisze producent i zastanowić, które z wymienionych na opakowaniu przymiotników to tylko puste określenia użyte dla przykucia uwagi i sztucznego podniesienia ceny.
Warto również zaznaczyć, że producenci wydłużają czas, w którym dziecko będzie korzystać z zakupionej zabawki. Na opakowaniu mamy informację, że to wspaniały zakup na lata, że rośnie wraz z dzieckiem i będzie ewoluować przez co jest odpowiedni dla dzieci od 3 miesiąca do 5 lat. U nas żadna zabawka nie interesuje dzieci tak długo. W tym przedziale wiekowym bardzo szybko rozwijają się umiejętności dziecka i trudno taką zabawkę zaprojektować. W przypadku starszych dzieci owszem jest to możliwe, ale zawsze trzeba dokładnie się przyjrzeć i realnie ocenić czy to nie jest naciągana granica wieku.
Czym zatem kierować się przy wyborze zabawek dla dzieci, aby nie popaść w pułapkę reklamy? Mam swoje sposoby i chętnie je zdradzę... wkrótce.
A czy Wy macie sposoby na wybór wartościowych zabawek, czy raczej kupujecie to co podoba się dziecku w myśl, że najwyżej się wyrzuci?
0 komentarze