Kiedy zabrać dziecko do teatru
sobota, grudnia 12, 2015
Dzisiejszy wpis miał być o czymś innym, ale jakoś mnie tchnęło do podzielenia się z Wami moimi obserwacjami i przemyśleniami o teatrach dla dzieci i najlepszym wieku dziecka do pójścia do teatru. W ostatni weekend spontanicznie oglądaliśmy przedstawienie "Kółko i kwadrat" w Teatrze Niewielkim. Plan był taki, że ja ze starszym synem idę na przedstawienie, Tata zaś zabawia się z Młodszym w kąciku zabaw w teatrze. W drodze Tata się skonsternował tym absurdalnym pomysłem Matki i stanowczo zaprotestował (nie, nie dlatego że nie chciał zostać sam z Maluchem) nie chcąc się czuć wykluczonym z imprezy i wykluczać młodsze dziecko. Poszliśmy więc całą czwórką.
W teatrze dziecięcym byliśmy kilka razy ze starszym dzieckiem. Staramy się też regularnie chodzić z nim na przedstawienia oferowane przez Warszawskie Domy Kultury i inne miejsca (np. organizowane plenerowo). Co do Starszego dziecka nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że teatr dziecięcy jest dla niego. Wiadomo były dni, że się trochę nudził, marudził. Wtedy wychodziliśmy z przedstawienia. Nic na siłę. Ale nasz starszy syn jest typem intelektualisty, potrafi bardzo długo skupiać uwagę na wykonywanych czynnościach i nigdy nie był wulkanem energii. To raczej spokojny okaz, nieco powolny (i nie mówię tego obraźliwie). Nie przepada za wygłupami i aktywnością ruchową. Opis psychologiczny potwierdza, że świetnie nadaje się do zabrania do teatru.
Za to młodszy... To chodzący wulkan energii. Trudno mu usiedzieć w miejscu. Ostatnio co prawda nieco zwolnił od czasu jak stanął na dwóch nogach i wykorzystuje je do przemieszczania się, ale Matka już swoje wie. Jestem przygotowana (póki co mentalnie, ale kondycję też przydałoby się wzmocnić) na ciągłe pędzenie za uciekającym maluchem. Młodsza latorośl preferuje wzmożoną aktywność ruchową, nawet książki każe sobie trzymać i pokazywać w pozycji stojąco-chodzącej. Zabawki interesują go na chwilę, szybko je zostawia biegnąc do następnej. Różnorodność w przyrodzie jest wskazana.
Teraz zrobię mój osobisty wywód na temat tego, czego się obawiałam biorąc roczniaka do teatru.
1. Nie będzie chciał nawet wejść do sali teatralnej, bo trzeba siedzieć na rękach (akurat w Teatrze Niewielkim są podesty a nie poduszki na podłodze, choć wiadomo, że na poduszkach też można by było usiąść).
2. Nie będzie chciał chwili usiedzieć w miejscu, tylko zacznie się wykręcać, przekręcać, tuptać, chodzić i upadać, a w konsekwencji zanosić płaczem rozpaczy.
3. Będzie zaczepiać starszego brata (tak takie zachowania są u nas normalnością), poklepywać, głaskać, dotykać - w konsekwencji powodując rozzłoszczenie atakowanego. Matka widziała oczyma wyobraźni dwa zanoszące się płaczem i umizgujące bąble.
4. Nie będzie zainteresowany tym co się dzieje na scenie.
Byłam przekonana, że wszystkie powyższe punkty zaistnieją i nikt nie skorzysta z wyjścia do teatru.
A teraz jak była rzeczywistość? A no taka, że dzieci weszły do sali teatralnej, zajęły miejsce na podeście. Starszy usiadł obok mamy, a młodszy na rękach Taty i prawie cały 45 minutowy spektakl przesiedziały nie odrywając wzroku od tego co się dzieje na scenie. Prawie, bo ok 5 min przed końcem Młodziak skapitulował i trzeba go było ewakuować do sali zabaw. Szybko się uspokoił siedząc na przyjemnym dywanie, zabawiając się układankami i klockami.
Jaki więc jest właściwy wiek dziecka, by można go było zabrać do teatru?
Moim zdaniem każdy jest dobry by się przekonać. (Tym bardziej, że są też przedstawienia dla dzieci w wieku 0 - 3 lata, np w Teatrze Baj przedstawienie Śpij). Dzieci są różne, lubią różne formy zabawy i nie ma co generalizować. Jednak moje dotychczasowe obserwacje są takie, że w teatrach są dzieci w różnym wieku. Czasem to te starsze dzieciaki grymaszą i chcą wychodzić, a czasami maluchy nie są zainteresowane w danej chwili tym co oglądają. Uważam, że należy dziecku dać szansę na poznanie tej formy obcowania ze sztuką i pozwolić mu zdecydować czy chce w tym uczestniczyć czy też nie.
I jeszcze jedna złota rada: zawsze trzeba wybierać dobry teatr i dobre przedstawienie, bo zdarzało mi się oglądać chłam, który nikogo nie byłby w stanie zainteresować i niczego wartościowego nie przekazywał, a wartość artystyczna takiego widowiska była zerowa.
0 komentarze