Wiedeń z dziećmi (1)
poniedziałek, maja 09, 2016
Lubimy podróże. Lubimy i to bardzo. Wypoczynek na kocyku w pełnym słońcu i tłumie naoliwionych ludzi wokół to nie dla nas. Majówka w zatłoczonych atrakcjach turystycznych Polski to też opcja mało interesująca. Chcąc uciec od korków, tłumów przepychających się turystów i kapryśnej pogody wybraliśmy się na weekend do Wiednia.
Wiedeń kusi atrakcjami dla dzieci i na takich też postanowiliśmy się skupić. Spakowani po brzegi wyjechaliśmy w sobotę punkt 5:00 (godzinę później niż zakładaliśmy - ale luz). Dzieci zgodnie z planem śpią w fotelikach. Podróż przebiegła niezwykle spokojnie, wystarczył nam jeden 1,5-godzinny postój z wizytą na placu zabaw. Po godzinie 13 jesteśmy w Wiedniu, w mieszkaniu nieopodal Schönbrunn. Po krótkim odpoczynku ruszamy na spacer po okolicy, a jako że okolica to ogród pałacowy w stylu francuskim, postanawiamy pobłądzić po jego labiryntach.
Ogród jest zielony, zadbany, drzewka i krzew poprzycinane. Wypielęgnowanej trawie towarzyszą rabatki z kolorowymi kwiatami. Dzieciaki mają wystarczającą przestrzeń do spożytkowania tłumionej w podróży energii. Ganiają po ścieżkach i trawnikach (łamiąc tym samym zakaz spacerowania po trawie). Ojciec i Matka napawają się widokiem skąpanej w słońcu zieleni i pociech z bananami na ustach. Kiedy już baterie Maluchów zjechały do poziomu minimum grzecznie dały się wsadzić do wózków i pojechaliśmy przyjrzeć się rezydencji, z bliska podziwiać fontannę Neptuna i Gloriettę, którą chcąc zobaczyć z bliska musieliśmy się wdrapać pchając przed sobą wózek, ale co to dla nas:).
Po wyjściu z pałacowych ogrodów szwędamy się po bogatych uliczkach 13. dzielnicy Wiednia. Lubimy będąc w nowym miejscu poznać okolicę w której się zatrzymujemy, zajrzeć do menu lokalnych restauracji i wybrać ciekawe kawiarnie. Ok 20:30 wracamy do naszego mieszkania.
Niedziela wita nas zachmurzonym niebem, ale wyznajemy zasadę, że nie ma złej pogody są tylko złe ubrania. Zjadamy leniwe śniadanie. Śpiewamy 100 lat naszemu Straszakowi, który w tym dniu kończył 3 latka. Gramy w planszówki, które Młody dostał w prezencie...
Ale ale przyjechaliśmy tu żeby zwiedzać i oglądać. Wskakujemy więc w ubrania i realizujemy plan dnia.
Nieśpiesznym krokiem idziemy do Tiergarten Schönbrunn, czyli do ogrodu zoologicznego. Najstarsze zoo Europy szczyci się czterokrotnym tytułem najlepszego zoo w Europie, jest uznawane także za najnowocześniejsze i najlepsze zoo na świecie. Faktycznie wybiegi zwierząt są duże i ukształtowane w sposób jak najbardziej przypominający ten występujący w środowisku naturalnym. W zoo można obejrzeć ponad 500 gatunków zwierząt. Najbardziej interesujące dla nas gatunki to białe nosorożce i mrówkojady. Bardzo podobały nam się miejsca bytowania pingwinów, hipopotamów i niedźwiedzi polarnych. Gatunki te miały szybę, za którą można było podglądać jak spędzają czas pod wodą. Starszak zachwycał się szczególnie ogromnym hipopotamem, który przyklejał wielki tyłek do szyby. W zoo można też zobaczyć małpy, orangutany i lemury. A dla kogo taki kontakt z przyrodą wydaje się być zbyt ograniczony, polecam wejście do jaskini z nietoperzami w celu obserwacji życia tych ssaków. Nietoperze latają nad głowami, wydają piskliwe dźwięki i ma się wrażenie że któryś nie zauważy intruza i z dużą prędkością wpadnie nam w twarz. Dla Matki to było traumatyczne przeżycie. Po takich doznaniach natychmiast wykreśliłam z listy miejsc do odwiedzenia motylarnię.
Zwierząt jest tak dużo, że trudno mi tu wyliczyć. Zoo można zwiedzać cały dzień, jest ono może nie duże obszarowo, za to stwarza świetne możliwości obserwacji żyjących w nim gatunków, dużo przeszklonych ścian, duża różnorodność terenu. Ponadto co chwilę natykacie się na atrakcje dla Maluchów. Po jednej stronie mały plac zabaw, dalej ścianka wspinaczkowa. Jest dużo odlewów zwierząt, przy których tłoczy się grupa dzieciaków chcących wsiąść na słonia czy wsadzić palec w oko niedźwiedzia. Na terenie zoo jest również ciekawie zaprojektowany duży plac zabaw.
Dla naszych Maluchów wrażeń było aż nadto i zasnęły w wózkach w trakcie zwiedzania. Mieliśmy więc chwilę spokoju na wypicie kawy i zebranie sił na dalszą realizację planu zwiedzania.
Z zoo przeszliśmy nieśpiesznie do najbliższej stacji metra i wysiedliśmy na stacji Museumsquartier. Naszym celem było przejście po muzealnych salach Naturhistorisches Museum Wien. Muzeum Historii Naturalnej znajduje się w pięknych pomieszczeniach ogromnego budynku nieopodal pałacu Hofburg. Kolekcja, którą można zobaczyć to dzieje ziemi, od najmniejszych organizmów po wypchane gatunki zwierząt, których jest setki. W muzeum znajduje się kolekcja meteorytów. Jest sala poświęcona ewolucji człowieka i sala z wymarłymi dinozaurami, w której oprócz szkieletów i szczątków można zobaczyć dzieło zbudowane z wykorzystaniem najnowszych odkryć naukowych - Allozaura, który wygląda jak żywy, porusza się i głośno ryczy. Nie muszę dodawać, że był to ulubiony eksponat moich chłopców. Maluch pięć razy do niego wracał wskazując palcem i wydając głośny dźwięk DIIIIII, DIIIIII WHHAAAA. Muzeum jest ogromne i bogate w zbiory. Chodzenie po jego salach i ganianie za 3 latkiem i 1,5 roczniakiem strasznie Ojca i Matkę wykończyło. Wystarczyła kawa i przygotowana wcześniej przekąska i już mamy nowe siły do spacerowania.
Kilka fotek przy Pomniku Marii Teresy i udajemy się spacerkiem podziwiać z bliska Katedrę św. Szczepana (Stephansdom). Po drodze oczywiście podziwiamy napotykane na każdym kroku zabytki i pomniki miasta. Przy katedrze dość pusto, mamy więc możliwość przyjrzenia się z bliska bogatym zdobieniom. Moglibyśmy już wracać do mieszkania, ale nasza wędrowna natura nie pozwala o 18:00 skończyć dnia.
Idziemy jeszcze do parku miejskiego Stadtpark. Miał być piękny, zielony i bogato wyposażony w pomniki różnych wielkich Austriaków, a okazał się przeciętny, ze śpiącymi na ławkach bezdomnymi i nadszarpniętymi zębem czasu posągami. Na szczęście wypatrzyliśmy w nim plac zabaw i tam też się udaliśmy. Ojciec wyłożył nogi, które dały mu się nieco we znaki po kilometrach pieszych wędrówek tego dnia, a Matka zabrała Starszaka na drabinki, wspinaczki i linki (tak żeby mieć pewność że po przyjściu do domu dzieciak padnie na nos). Plac zabaw okazał się przeciętny, ale Starszakowi to nie przeszkadzało, biegał i pokonywał przeszkody. Miał też szansę zagadnąć dziewczynkę po angielsku, a Matka obrosła w piórka, że katowanie angielskim jednak nie jest takie bez sensu.
Zrobiło się szaro, nieco chłodno i zaczął kropić deszcz. Były to wystarczające okoliczności przyrody, żebyśmy zapakowali towarzystwo do ich pojazdów i na najbliższej stacji metra wsiedli w wagonik jadący do miejsca, gdzie będziemy mogli paść na nos i nazbierać sił na kolejny dzień.
2 komentarze
Czyli podróż ok 8 godzin, tak? Mogę zapytać z jakiego miejsca w Polsce? Czy napiszesz coś więcej o tym mieszkaniu? to było airbnb?
OdpowiedzUsuńPodróż 8 godzin z postojem, wyjeżdżaliśmy z Warszawy. Mieszkanie zarezerwowaliśmy przez Airbnb. Jest wiele ofert na portalu, wydaje mi się, że każdy znajdzie coś w oczekiwanym standardzie i cenie [choć Wiedeń nie należy do najtańszych w Europie:)]. Przed wyjazdem rozważaliśmy jeszcze hostele (np. A&O) ale cenowo wychodziło to podobnie, a niestety bez dostępu do kuchni i lodówki, co przy wyjeździe z dziećmi uważaliśmy za duże uniedogodnienie.
OdpowiedzUsuńGdybyś jeszcze potrzebowała jakichś wskazówek albo informacji chętnie podzielę się swoimi doświadczeniami.